Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzka prawda

MAREK JAKUBOWICZ, ANDRZEJ KLIMCZAK
ANDRZEJ KLIMCZAK
Zmasowaną akcją na Wołyniu w lipcu 1943 r., a później na innych ziemiach południowo-wschodnich II Rzeczypospolitej, Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) i oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) rozpoczęły eksterminację Polaków. Chodziło o "likwidację polskiego elementu" na ziemiach przyszłego państwa ukraińskiego. Nie oszczędzano nikogo, także dzieci, kobiet i starców.

Mordów dokonywano w bestialski sposób. Według szacunkowych ustaleń bilans strat ludności polskiej wyniósł około 100 tys. osób. Ginęła także ludność ukraińska. Za ukrywanie Polaków lub odmowę wzięcia udziału w mordach, Ukraińców czekała śmierć z rąk współbraci. W wielu miejscowościach powstała polska samoobrona, podejmująca nierówną walkę z banderowcami. Akcje odwetowe podjęły oddziały AK. To przyniosło ofiary również po drugiej stronie.
Po wojnie nad tragedią wołyńską zaległa cisza trwająca całe dziesięciolecia. Nie uczono o niej w szkołach, nie znalazła miejsca w podręcznikach historii, ani w książkach. Pamięć o niej trwała jedynie wśród tych, którzy ocaleli z pogromu i wśród ich rodzin. Dokumentowanie zbrodni rozpoczęto zbyt późno, dopiero wtedy, kiedy wystąpiły jej ewidentne zafałszowania. Dlatego na podkreślenie zasługują prace Ewy i Władysława Siemaszków czy Wiktora Poliszczuka, dokumentujące ten akt ludobójstwa. Mimo wysiłków historyków wiedza o tragedii wołyńskiej wciąż jest inna po obu stronach.

Tragedia w Hucie Pieniackiej

Dwie pamięci biorą się one z przejęcia przez część Ukraińców całej spuścizny nacjonalistycznej OUN i UPA jako niekwestionowanej wartości państwowej i narodowej. Dowódcy zbrojnych oddziałów i liderzy nacjonalistycznej ideologii, dokonujący eksterminacji bezbronnej ludności cywilnej, są kreowani na bohaterów walk o niepodległość. Społeczeństwo ukraińskie przechodzi obecnie głęboki kryzys tożsamości narodowej, którego efektem jest zakłamywanie historii.
Przykładem tego mogą być zachowania władz ukraińskich, jakie towarzyszą próbom upamiętnienia tragedii Huty Pieniackiej. Ta polska wieś, położona w kompleksie lasów, w pow. Brody, otoczona została 28 lutego 1944 r. przez złożony z ukraińskich żołnierzy oddziału SS-Galizien oraz członków miejscowego UPA. Wieś została ostrzelana. Zastraszoną ludność spędzono do kościoła, szkoły i kilku budynków, które podpalono. Żywcem spłonęło ponad tysiąc osób. Wieś przestała istnieć. W 45 rocznicę zagłady Sowieci postawili tu obelisk z tablicą w języku ukraińskim: "28 lutego 1944 r. faszystowscy okupanci razem z bandytami OUN dokonali strasznej rozprawy nad spokojnymi mieszkańcami wsi Huta Pieniacka. Spalono 172 gospodarstwa, z rąk bandytów w ogniu zginęło więcej niż 1000 mieszkańców - mężczyzn, kobiet i dzieci. Ludzie, bądźcie czujni! Nie dopuście do powtórzenia tragedii Huty, strasznej ofiary wojny."
Tablica kłuła w oczy. "Nieznani" sprawcy usunęli ją. Upamiętnieniem tego miejsca zajęła się obecnie strona polska. Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa ma od dziesięciu lat gotowy projekt pomnika. Niestety, nie można go zrealizować, bo od dziesięciu lat strona ukraińska nie może zatwierdzić ostatecznej wersji napisu. Nawet ta najbardziej neutralna i kompromisowa, z której usunięto autorów zbrodni, została odrzucona. Jeden z prominentów ukraińskich miał się wyrazić, że najlepiej, gdyby zmieniono datę zbrodni, wtedy byłaby zgoda, bo... ta data źle się kojarzy.
Innym przykładem niech będzie Przebraże, leżące 25 km od Łucka. Miejscowość skutecznie stawiła opór oddziałom UPA. Z pobliskich wiosek i kolonii schroniło się tu ponad 10 tys. Polaków. Bronieni przez pięciuset uzbrojonych żołnierzy AK i mały oddział partyzantów sowieckich, doczekali nadejścia Armii Czerwonej. Dzisiaj Przebraże nazywa się Hajowe. Na jego skraju, na małym cmentarzu spoczywa 13 obrońców, 70 osób zamordowanych przez UPA i kilka osób zmarłych z powodu chorób. Na czternastu betonowych krzyżach wyryto nazwy wsi, w których działała polska samoobrona. Niestety, przez ostatnie dziesięć lat nie udało się doprowadzić do uroczystości poświęcenia cmentarza. Miejscowe władze niechętne są nawet przyjazdom Polaków. Przykładów takiej postawy Ukraińców jest dużo, a lista wiosek, w których setkami mordowano Polaków, bardzo długa.

Prawda wymaga odwagi

Coraz więcej światłych Ukraińców przyjmuje postawę uznania gorzkiej prawdy. - Jest ich zdecydowana mniejszość - mówi wicekonsul RP we Lwowie, Marek Maluchnik. - O tragedii wołyńskiej wie niewiele ponad 40 proc. społeczeństwa, z czego połowa uważa, że winę za nią ponoszą Polacy. Młodzi przeważnie nic o niej nie wiedzą.
Na podkreślenie zasługuje odważny gest Wiktora Juszczenki, byłego premiera Ukrainy, który na łamach "Gazety Wyborczej" opublikował list w sprawie Wołynia. Czytamy w nim m.in.: "Zwracamy się do każdego Polaka, który ucierpiał z rąk Ukraińca: żaden cel nie usprawiedliwia śmierci niewinnych ludzi - dzieci, kobiet, cywilów. Takie metody walki zawsze i wszędzie muszą być potępione. Rozumiejąc odpowiedzialność za ofiary wśród Polaków, mówimy: Wybaczcie nam!"
Wykorzystując formułę słynnego listu biskupów polskich do niemieckich, Juszczenko uczynił duży krok ku pojednaniu naszych narodów, nad którymi ciąży inny pogląd na wspólną historię. Jak pisze kard. Lubomyr Huzar, zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego, "tej historii nie można zmienić, napisać od nowa, ani jej negować." Wbrew obawom niektórych ukraińskich kół, prawda o OUN-UPA nie będzie zagrażać pojednaniu polsko-ukraińskiemu. Nikt też w Polsce nie kwestionuje ukraińskiej niepodległości. Przeciwnie. Polska racja stanu wymaga, aby na wschodzie mieć za sąsiada niepodległą, demokratyczną i silną gospodarczo Ukrainę.

Panahyda zamiast uroczystości

Czy sprawa uczczenia tragedii wołyńskiej powieli konflikt wokół Cmentarza Orląt we Lwowie? Stanie się tak, jeśli strona polska i ukraińska nie znajdą płaszczyzny porozumienia.
Stepan Rodycz, wicegubernator wołyński: - Obwodowa władza podjęła decyzję, aby w pierwszej kolejności o tragedii wołyńskiej wypowiedzieli się naukowcy. Jeśli pozwolimy, aby na ten temat mówili ludzie, którzy nie znają dobrze historii, lub politycy, którzy zechcą jedynie zbijać swój polityczny kapitał, to odbędzie się to z wielką stratą dla obydwu narodów. Dzisiaj stosunki pomiędzy Polską i Ukrainą są bardzo dobre. Dzięki Polsce interesy Ukrainy są obecne we wszystkich europejskich strukturach. Nie chciałbym, aby ten konflikt stworzył nową barierę pomiędzy społeczeństwami. Po obu stronach granicy są ludzie zainteresowani poróżnieniem narodów. Jest ich na szczęście mało. To oni chcieliby wykorzystać sytuację, aby znowu wbić między nas klin niezgody. Szanuję słowa biskupa Trofimiaka. Pytany o uroczystości powiedział: Niech wszystkie wyznania wezmą udział w modlitwach za pomordowanych. Pokażmy, że jesteśmy cywilizowanymi ludźmi.

Ks. bp Marcjan Trofimiak, ordynariusz łucki: - Myśleliśmy o udziale w uroczystościach strony kościelnej i struktur państwowych. Mam jednak wątpliwości, czy do tego dojdzie. Najprawdopodobniej państwo w jakiś sposób uczci rocznicę tych smutnych wydarzeń, które miały miejsce nie tylko na Wołyniu. Zginęły dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi. Nie podejmę się przeprowadzenia analizy tych wydarzeń. My chcemy się modlić za ofiary. Na Wołyniu rozsiane są groby. W każdym spoczywają setki ludzi. Od tej prawdy nikt nie ucieknie. Nie można jednak wiecznie żyć żalami historycznymi, budzącymi wzajemne uprzedzenia. Uroczystości powinny się odbyć w katedrze w Łucku. Ich organizacja na cmentarzach mogłaby grozić prowokacjami awanturników, pseudonacjonalistów. Nie chcemy do tego dopuścić. Pragniemy, aby nabożeństwo w intencji pomordowanych było ekumenicznym. Odprawimy panahydę - modlitwę za zmarłych.

Grzegorz Rolinger, prezes Stowarzyszenia Kultury Polskiej im. Ewy Felińskiej na Wołyniu: - Po raz pierwszy od czasów II wojny światowej zaproponowano zorganizowanie uroczystości poświęconej pomordowanym podczas tragedii wołyńskiej. Pamięć tych ludzi powinno się uczcić wspólnymi modłami i spotkaniem na ich grobach. Potrzeba jednak dużej delikatności, aby ponownie nie rozpalić emocji, które już przygasły.Tutaj pamięć o tamtych czasach jest nadal żywa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24