- Kiedyś Wojciech Mann powiedział o siostrach Steczkowskich, że są najbardziej pyskate w Rzeczpospolitej. Jacy są bracia Steczkowscy?
- Wspaniali i jak trzeba, również pyskaci (śmiech).
- Co może najsłynniejsza ze Steczkowskich powiedzieć o swoich siostrach?
- Co do jednej, są cudowne!
- Steczkowscy pożegnali się ze Stalową Wolą.
- Był to co prawda koncert pożegnalny, ale wcale nie znaczy, że już nigdy do Stalowej Woli nie będziemy przyjeżdżać. Chcieliśmy się czymś odwdzięczyć miastu, w
którym się wychowaliśmy, z którego zachowaliśmy wiele miłych wspomnień. To było takie muzyczne pożegnanie, nasz dowód wdzięczności dla stalowowolan.
- Miejski Dom Kultury, w którym odbył się koncert, jest też szczególnym miejscem dla całej waszej rodziny.
- Przez wiele lat w MDK miałam zajęcia teatralne, przez lata też pracował w nim tata. W zasadzie cała moja rodzina chodziła tu na lekcje muzyki. Jest to więc dla mnie i rodzeństwa miejsce przepełnione pięknymi wspomnieniami.
- Stalowa Wola to wasze dzieciństwo. Czy łatwo się tak od młodych korzeni odciąć?
- Wcale nie odcinam się od korzeni. Tu jest miasto, w którym się urodziłam i wychowałam, mam tu rodzinę i przyjaciół. Jednak w przypadku osoby takiej jak ja, miejsce urodzenia nie ma wielkiego znaczenia. Wiem, że tak samo życie potoczyłoby się, gdybym się urodziła w Pcimiu Dolnym czy Warszawie. Ciągnęło mnie do muzyki i byłam otoczona ludźmi, którzy mnie kochali, rodzicami i rodzeństwem. W Stalowej Woli miałam bardzo dobre warunki do rozwoju. Mieliśmy tu teatr, chór i dużo muzyki, dzięki czemu wyrastałam w cudownej atmosferze. Już w dzieciństwie miałam porządną szkołę muzyczną. Gdy wchodziłam w dorosły świat, wszystko szło mi przez to łatwo. Byłam bardzo dobrze przygotowana do zawodu.
- Co z tego miasta zachowa pani w pamięci?
- Nie tyle samo miasto, co ludzi, którzy w nim mieszkają. Są to nasi wspaniali sąsiedzi, nauczyciele. Nauczycieli miałam faktycznie wspaniałych i wyrozumiałych. Muszę tu wymienić choćby panią Mikułę, od języka polskiego, panią Paterek, która stawiała mi okropne dwóje, a ja i tak ją uwielbiałam. Czy państwa Woynarowskich, którzy prowadzili zajęcia teatralne. Dochodzi do tego szkoła muzyczna z równie wspaniałą kadrą. Co tu dużo mówić, miałam normalne dzieciństwo, ale bardzo szczęśliwe i twórcze.
- Tu zostaje wasz rodzinny dom, z którego wszyscy rozjechaliście się po świecie.
- I zawsze do niego zjeżdżaliśmy się przynajmniej dwa razy w roku - na Święta Bożego Narodzenia i Święta Wielkanocne. W tym roku urządziliśmy ostatni rodzinny zjazd w Stalowej Woli. Na Wielkanoc żegnaliśmy się z domem, ostatni raz usiedliśmy w nim przy stole. Zapadła decyzja o jego sprzedaży.
- Nie była to łatwa decyzja.
[obrazek8] Justyna Steczkowska z rodzeństwem i przyjaciółmi po pożegnalnym koncercie. (fot. Jerzy Mielniczuk)- Na pewno. Patrząc na ten dom, mam dwojakie refleksje. Z jednej strony jest cudownie, bo mojej rodzinie powiodło się w życiu. Każdy z nas robi coś, co lubi, pozakładaliśmy już swoje domy i każdy jest zadowolony z życia. Z drugiej strony żal opuszczać te ściany, w których tyle dobrego się dla nas wydarzyło.
- Dokąd się przeprowadzacie?
- Wybudowaliśmy z mężem dom pod Warszawą, do którego przeprowadziła się już moja mamusia. Mieszka u mnie od pół roku, ze swoim psem i sama twierdzi, że czuje się tam super. Siłą rzeczy do mego domu przeniosło się też centrum rodzinnych spotkań. Będą w nim organizowane wszystkie święta. Jest nam tam teraz wszystkim bliżej, bo większość z nas mieszka w trójkącie: Warszawa - Poznań - Kraków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?