Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Za Gomułki Krosno miało dobrze

Ewa Gorczyca
Pierwszomajowe pochody maszerowały z Rynku na plac Zwycięstwa, przed Domem Handlowym Społem.
Pierwszomajowe pochody maszerowały z Rynku na plac Zwycięstwa, przed Domem Handlowym Społem. Archiwum Rafała Barskiego
Kiedy w rodzinnym mieście towarzysza sekretarza Władysława Gomułki koryto Wisłoka zamieniono w ulicę, przyszła trąba powietrzna, wyrwała stary dąb, a dach na kościele farnym zwinęła w harmonijkę. Wtedy to się w Krośnie działo...

- 40 lat temu "Górnik" (Dom Kultury przy ul. Kolejowej) tętnił życiem niemal 24 godziny na dobę, a to za sprawą dyr. Wiktora Łąckiego - wspomina Zbigniew Więcek, regionalista. - Ściągał młodzież do kółek, premiery dawał teatr amatorski, spotykali się brydżyści.

Ale kultowe miejsce było po drugiej stronie miasta: to Dom Kultury Krośnieńskich Hut Szkła w dawnym Pałacyku Kaczkowskich, czyli tzw. "Szklana Grota". Teresa Sznajder-Lazarowicz, dziś emerytowana nauczycielka, pamięta, że w każdy czwartek i sobotę tłumy bawiły się w piwnicy pałacyku.

- Grali tam Boguś Krzanowski, Jasiu Wilusz, Ciepielowski na kontrabasie, Adam Munzberger na trąbce, Kubusiński na gitarze - wylicza Więcek. - W "Grocie" występował jeden z najlepszych polskich tenorów, Józef Homik. Bo Antek Kopff, późniejszy kompozytor przebojów Partity, Dąbrowskiego, a dziś twórca "Telewizji Podkarpackiej", prowadził wtedy zespół w "Górniku". Ale głośna muzyka przeszkadzała pewnemu posłowi. Po jego interwencjach Kopff przeniósł się do "Groty".

Złote lata za Gomułki

Na kulturę dawały wszystkie zakłady.

- Potentatem były Krośnieńskie Huty Szkła, zatrudniające 5 tysięcy ludzi. Piłki i buty z Fabryki Obuwia Sportowego eksportowano do całej Europy, na trzy zmiany chodziły maszyny tkackie w "Krosnolnie". "Lnianka" i "Fabos" nie przetrwały transformacji lat 90. Ale 40 lat temu Krosno korzystało z politycznego układu. Gomułka nie zapominał, skąd pochodzi i gdzie się wykształcił.

- Dzięki temu premier Jaroszewicz łaskawszym okiem patrzył na rodzinne miasto "towarzysza sekretarza" - komentuje Więcek. - Po jego częstych gospodarskich wizytach zawsze coś dla Krosna z Warszawy spływało.

Rok 1969 – rusza budowa osiedla wzdłuż ul. Krakowskiej.
Rok 1969 – rusza budowa osiedla wzdłuż ul. Krakowskiej. Z archiwum Zbigniewa Więcka

Lotnicze pogotowie na krośnieńskim lotnisku. (fot. Archiwum wydawnictwa Ruthenus)Nasza chluba

Chlubą miasta byli sportowcy.

- Mieliśmy nawet mistrzów Polski: Adam Kolendowski w biegach na setkę czy Wanda Farska w narciarstwie - wymienia pan Zbigniew. - W latach 50. zaczęto budowę drugiego stadionu z bieżnią, na której rozgrywano zawody żużlowe.

Młodzież ciągnęła na lotnisko.

- Rządziło tam wojsko, ale od połowy lat 60. prowadzono też cywilne szkolenia spadochronowe dla młodzieży. Z pompą urządzano pokazy na Święto Lotnictwa.

W kolejce po bilet

W latach 60. były w Krośnie dwa kina: "Sokół" i nieistniejąca już "Barbórka" w dzielnicy Turaszówka.

- Najciekawsze były filmy francuskie - opowiada nasz przewodnik.

- Pamiętam, jak rodzice zabrali mnie, wówczas licealistkę, na film z Brigitte Bardot - wspomina pani Sznajder.

- Ach, co to było za przeżycie! - Żeby zdobyć bilety na lepsze filmy, trzeba było odstać kilka godzin w kolejce. Tak było, np. gdy wyświetlano "Krzyżaków" - dodaje pan Zbigniew.

Zaniedbany Rynek

40 lat temu Rynek był siermiężnym, zaniedbanym placem.

- Władze nie inwestowały w Starówkę, pieniądze szły na przemysł, a od lat 70. - na wielkie osiedla - tłumaczy Więcek.

Rynek ożywał tylko kilka razy w roku, podczas defilad i pierwszomajowych manifestacji.

- Pamiętam 1947 rok i tłumy, które przyszły, żeby zobaczyć w trumnie gen. Świerczewskiego. We wczesnych latach 50. na Rynek wjeżdżały jeszcze furmanki, były tu stragany. Autobusy przejeżdżały przez Rynek, dopóki nie zmieniono koryta Wisłoka i nie zbudowano małej obwodnicy.
[obrazek3] Rok 1969 - rusza budowa osiedla wzdłuż ul. Krakowskiej. (fot. Z archiwum Zbigniewa Więcka)Rzekę zmienili w ulicę

Jeszcze u schyłku lat 60. Wisłok płynął dzisiejszą ul. Legionów, podpływał niemal pod mur franciszkański.

- Ze skarpy z Rynku zjeżdżało się na sankach aż na zamarzniętą rzekę. Co za frajda! - opowiada pani Sznajder. Wspomina także ogromny kasztan na rogu przy zachodniej pierzei. - Wyrwała go trąba powietrzna, która bodajże w 1953 roku przeszła nad Starówką. Wiało wtedy tak, że dach na kościele farnym zwinęło w harmonijkę.

Dziurka i Pszczółka

Na Rynku były dwie ciastkarnie.

- W cukierni pani Sawarynowej w podcieniach kupowało się pyszne kremówki - pamięta pani Teresa.

A po drugiej stronie, w "Dziurce" młodzież okupowała stoliki, zamawiając szarlotkę z oranżadą.

- Elita bawiła się na dancingach w restauracji "Centralna", o wolne miejsce trudno było w "Śródmiejskiej", no i była jeszcze "mordownia" na rogu Rynku i Franciszkańskiej - wylicza pan Zbigniew. - Jednak najbardziej kultowym lokalem była zawsze zatłoczona kawiarnia "Pszczółka" przy ul. Sienkiewicza. To nawet trochę dziwne, bo alkoholu tam nie serwowano.

Kurort i kąpieliska

Do dobrego tonu należały wyjazdy do kurortu, czyli Iwonicza Zdroju. Sławą cieszyły się fajfy w "Krakowiaku" i dancingi w "Gloretcie".

- Po godzinie 23. PKS podstawiał autobus, który odwoził po zabawie do Krosna - wspomina pani Teresa.

Można było kąpać się w Wisłoku i Lubatówce.

- Gdy byłem młody, kąpaliśmy się wszędzie. Pod mostem kolejowym na Lubatowce łapaliśmy raki. W słoneczne niedziele spragnieni kąpieli krośnianie oblegali "Sztuki" - zakole Wisłoka w okolicy Krościenka, a także "Dołek" - na wysokości dzisiejszego lodowiska na Bursakach - opowiada nasz przewodnik.

Wypożyczalnia hulajnóg

Popularnością cieszyła się turystyka piesza i rowerowa.

- Nie było chyba krośnianina, który nie zaliczyłby trasy z Zawodzia, przez Sporne, na Zamek Odrzykoński. Spacerowano po wałach wzdłuż Lubatówki. Mamy z pociechami zachodziły do Parku przy ul. Grodzkiej (wcześniej Wasilewskiej, Dzierżyńskiego, Spitalstrasse i Pierackiego). W Ogródku Jordanowskim przy ul. Krakowskiej atrakcją dla maluchów była wypożyczalnia hulajnóg i rowerków.

Pawilon zamiast willi

Teresa Sznajder spacerowała ul. Wojska Polskiego. Jeszcze do połowy lat 70. wzdłuż tej ulicy ciągnęły się sady i pola. Potem wkroczyła wielka płyta, podkreślająca status wojewódzkiego Krosna. Prywatnych właścicieli nie oszczędzano, wywłaszczono za grosze, przeprowadzono do bloków.

- Pamiętam piękną willę, przedwojenną, z wieżyczkami, otoczoną różanym ogrodem. Została wyburzona, na jej miejscu wybudowano społemowski pawilon.

Ulubionym sklepem ówczesnych elegantek był sklep bławatny na rogu Spółdzielczej, w starym drewnianym domu.

- Stał jeszcze w 1962 roku. Tuż przed maturą kupiłam tam czerwony aksamit, z którego krawcowa uszyła mi piękną bluzkę. Gdy poszłam na studia, zazdrościło mi wiele koleżanek - uśmiecha się pani Sznajder.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24